Opalony i uśmiechnięty David Zambrano (887498) pewnym krokiem wszedł do szatni Rosomaków. Liczył na wiązankę kwiatów, ale chociaż przybicie piątki prezesowi, ale rozczarował się. W szatni nikogo nie było. Zdezorientowany rozglądnął się dookoła, wyostrzył zmysły i usłyszał dziwne dźwięki dochodzące z sąsiedniego pomieszczenia, opatrzonego napisem "znachor - nie przeszkadzać" i czerwonym krzyżykiem.-
Aaaj! - wydzierał się kontuzjowany Rafał Grzebinoga 
(4261044)-
Cicho! - stanowczo odkrzykiwał klubowy znachor, zawzięcie masujący obolałą nogę Grzebinogi.
- 
Mówiłeś że za tydziń będzie zdrowy - odezwał się z pretensją Tyberiusz Zelek
- 
Jakby się tak nie wyrywał to dawno byśmy go postawili na nogi - mruknął znachor nie przerywając masażu
- 
Aaaaaj boli! - krzyczał Grzebinoga
- 
Kurczę, może niepotrzebnie wlaliśmy w niego całą butelkę leczniczej śliwowicy - zastanawiał się Zelek - 
No i Shao (6679749) trochę przesadził z tą akupunkturą.- 
Ja wszystko robić dobrze - odparł urażony chiński center - 
tylko ja potrzebować igły chińskie a nie wykałaczki po śledziku.- 
Aaaaaj - krzyczał trzeźwiejący Grzebinoga - 
chłopaki, ale to nie ta noga jest chora!- 
 Co? - zdziwił się znachor - 
I dopiero teraz się odzywasz??- 
Niby próbował coś wsześniej mówić - zastanowił się Falborski, ale jak wlewaliśmy mu do gardła śliwowicę, to kiepsko było słychać, a potem się uspokoił...
- 
Dobra, nie ma czasu do stracenia - zaordynował znachor. 
Chłopaki przynieście jeszcze jedną butelkę, Shao biegnij po wykałaczki! Leczymy drugą nogę!- 
No to na drugą nóżkę - krzyknął Miąsik i pobiegł po butelkę i szklanki
Opalony David Zambrano już się nie uśmiechał.
Polska liga, dobra liga - mówili. Przyjedź, a nie pożałujesz - mówili. O, nie! Pomogę im wygrać te baraże, a w przyszłym sezonie wyjeżdżam do normalnego klubu.Last edited by Big Z at 6/13/2010 9:05:30 AM